wtorek, 13 września 2011

Interferon bezpośrednio i pośrednio

Kilka zdań podsumowania na temat samej terapii. Trzeba jednak nieustannie podkreślać że każdy inaczej na nią reaguje i skutki leczenia są bardzo zindywidualizowane. Ja chciałam opisać mój przypadek, myślę że odrobinę odbiegający od standardów o jakich czytamy najczęściej w aspekcie stosowania interferonu.

Skutki bezpośrednie podawania interferonu
- tylko zmiana samopoczucia i osłabienie, brak gorączki; nigdy jej nie miałam podczas całej terapii. Jeśli już to zejściowa temperatura około 35,5. Czym dłużej trwała terapia tym każde podanie było "przerabiane" coraz szybciej. A skąd poznawałam że w ogóle miałam jakieś bezpośrednie odczucia związane z zastrzykami? Było to dość dziwne wrażenie, coś pośredniego między motylkami w brzuchu ;) a uczuciem obrywania się wszystkich narządów wewnętrznych. Niezapomniane przeżycia.Pod koniec leczenia trwało to 2-3 godziny. Miałam możliwość obserwowania tego dość dokładnie,ponieważ moje iniekcje musiałam dokonywać rano.

Głód interferonowy- nie umiem tego lepiej określić. Miałam klasyczne objawy zaniku dawki terapeutycznej. Tak od 5 miesiąca czekałam z utęsknieniem na każdy dzień podania. Dziwne? Chyba nie, zważając na to że tylko wtedy się uspokajałam. A dużo lepszym określeniem było że tylko to mnie "zgłuszało" na pewien czas. Ale te interwały czasowe były coraz krótsze. W miarę zbliżania się kolejnej dawki, byłam coraz bardziej pobudzona: słowotok, kompletny brak koncentracji, stany raczej euforii niż przygnębienia (łącznie z atakami histerycznego śmiechu_), brak snu, chęć nieustannego wędrowania, nie możność usiedzenia na miejscu. Może nie jest to w sumie takie złe, daje się z tym funkcjonować, ale po czymś takim człowiek jest potwornie zmęczony. Pragnie choć chwilę wytchnienia.
Wykorzystywałam to jednak w pracy i moim życiu zawodowym. Ta aktywność mnie napędzała i dała mi do ręki narzędzia którymi wcześniej bym się nie posłużyła. Mogłam dyskutować bez końca, argumentów na każdy temat miałam mnóstwo, byłam nie do przegadania. Co niebezpieczne, ciągle mi się wydawało że racja jest po mojej stronie, ale... to właśnie było atutem w tym momencie. I jeszcze włączające się serum prawdy. Czasami trzeba coś zachować dla siebie, przemilczeć. W tym czasie nie było to możliwe, co w sercu to na języku. Okropne.
Zdawałam w tym czasie dwa egzaminy, w obu przypadkach byłam najlepsza z obu grup!!! Mimo tego że... miałam nieustannie problemy z pamięcią i ten niebezpieczny brak koncentracji. To do końca nie byłam ja, ale też nie ukrywam że było to zabawne i nie niosące większych konsekwencji. Dlatego z całą świadomością nie brałam żadnych leków uspokajających. Pewnie powinnam.
Oczywiście nie każdy dzień tak wyglądał, były okresy zejściowe, kiedy nie potrafiłam się podnieść z łóżka, tak jak na początku terapii. Jednak w końcówce leczenia, takich dni bezruchu było dramatycznie mało. Jak napędzający się pociąg. Aaaaaaaa i pociąg miałam duży, po prostu sexoholizm:)
Ewidentne pobudzenie psychoruchowe. Tak jak przy zażywaniu narkotyków, łącznie z tym że miałam halucynacje, na szczęście tylko słuchowe.

Pisząc o tym, sama jestem lekko przerażona. W rzeczywistości nie było aż tak źle. Miałam świadomość działania leków, z pewnymi rzeczami próbowałam walczyć z innymi się pogodziłam.
Podzieliłam się moją prawdą. O tym co mnie bolało i strzykało, może innym razem. Ten rozdźwięk, pomiędzy początkiem leczenia a końcówką był chyba najciekawszy. Od maksymalnej utraty chęci do czegokolwiek do hiperaktywności. Nie popartej jednak wydolnością organizmu, więc tak naprawdę ogromnie męczącej.
Po takich reakcjach, jak opisałam wyżej, bałam się zwyczajnie odstawienia interferonu. Zupełnie niepotrzebnie. Wszystko się powoli wycisza...

17 komentarzy:

  1. Trochę się przeraziłam, ale bardzo dziękuję za szczerość. Ciągle czekam na wiadomość ze szpitala! Chwilami jest to nie do zniesienia, ale co tam, dam radę! baw60

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniał mi się Twój lipcowy post "HCV karuzela nieświadomości". Teraz piszesz o huśtawkach osobowości, temperamentu, mentalności, usposobienia... Jak wyglądały w tym czasie Twoje relacje ze współpracownikami, sąsiadami, innymi niewtajemniczonymi znajomymi? Jak Cię odbierali? Czy nadal wspominają lub wypominają niektóre Twoje 'akcje'? A może te huśtawki to tylko własne obserwacje poprzez wyostrzone zmysły?

    Minusy są the best : ))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej super blog ciesze się że Cię znlazłam. Też jestem chora ale jeszcze przed leczeniem moja córeczka która ma 7 miesiecy tez jest chora:( Mam nadzieję że damy sobie radę
    :) natchnęłaś nas zeby pisac własnego bloga dziekujemy za wsparcie i informacje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj
    Jest to trochę zabawne ale i jednocześnie straszne jak człowiek pod wpływem leku może zmienić swoją osobowość...
    Zaciekawiła mnie informacja na temat sexu, bo przyznam się myślałam że w czasie leczenia to się "nic nie chce" a tu proszę ;)
    dlatego też poruszyłam ten tema na forum o hcv cytując Cię, mam nadziej że nie masz nic przeciwko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pole minowe. Myślę że informacje na temat reakcji otoczenia może nawet wymagają oddzielnego wpisu? W skrócie- znajomi przetrwali, rodzina w sumie także, obcy którzy wcześniej mnie nie znali - znienawidzili / lub pokochali, pewnie nie było reakcji obojętnych.

    Chora Twoj blog dodałam do linkow. Z pewnością będę go odwiedzać.
    A czuję podskórnie że tkwi w Tobie siła i jesteś silna za siebie i za córeczkę.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czesc ja tez biore o dwuch miesiecy ale sie czuje jak narazie bardzo dobrze jak bym go wcale nie brał bądzcie dobrej mysli bądzie dobrze pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. mój mąż ma w poniedziałek dostać pierwszą dawkę interferonu, ale jemu powiedzieli, że jeżeli nic nie będzie czuł, po podaniu leku to znaczy, że nie wiadomo czy zadziała......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę żadnego związku. Każdy reaguje inaczej na interferon. Znam osoby które czuły się podobnie do mnie i się pozbyły wirusa :)

      Usuń
  8. Witajcie
    o zarażeniu dowiedziałam się w maju. Do tej pory czekam na rozpoczęcie leczenia. Jestem coraz bardziej przerażona. Z depresją spowodowaną ciężkimi przeżyciami Rodzinnymi (śmierć Męża, potem Mamy i Córki) zmagam się od lat. Boję się, że interferon zaostrzy objawy, że nie będę mogła normalnie funkcjonować, a nie mogę sobie na to pozwolić - muszę pracować, żeby utrzymać Dziecko na studiach! Boję się też objawów somatycznych (bólu, wymiotów itd.), ale bardziej przerażają mnie skutki psychiczne bardzo się boję utraty kontroli nad sobą. Jeśli ktoś a Was miał podobne doświadczenia - bardzo proszę - poradźcie jak sobie pomóc?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z objawami psychicznymi także można sobie radzić, po prostu w odpowiednim czasie zgłosić się do lekarza po leki uspakajające lub antydepresyjne.
      somatyczne objawy zwalczać na bieżąco.

      Wiem że łatwo się to piszę ale wychodzę z założenia skoro setki osób które poznałam jakoś przetrwały tą próbę, to jednak człowiek jest w stanie sobie z tym radzić. Ważna jest świadomość tego co się z nami dzieje i odpowiednio wczesna reakcja na skutki uboczne

      Będzie dobrze :D

      Usuń
  9. Jestem po 3 zastrzyku, robie go wieczorem więc objawy przesypiam , jestem tylko troszke bardziej płaczliwa i narazie nic pozatym ,mam nadzieje że tak pozostanie !
    Martwie sie tylko tym czy leki zadziałają ,
    z hcv żyję około 20 lat!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witajcie.
    Ja zaraziłem się w szpitalu mając 3 miesiące WZW B . Po 19 latach dostałem się jako pełnoletni do programu z interferonem . Biorę już 10 miesiąc . U mnie przebieg wyglądał następująco. W pierwszym miesiącu po każdym leku miałem gorączkę podchodzącą pod 38 stopni. W kolejnych zacząłem tracić wagę co zmusiło mnie z przestanie chodzenia na basen i siłownie. Teraz ważę po tych 10 miesiącach ważę 15kg mniej niż przed zaczęciem leczenia
    ( dobrze, że miałem zapas:P) . Obecne objawy to bardzo łatwa podatność na stres i łatwe zdenerwowanie błahymi sytuacjami oraz duże problemy ze skupieniem i koncentracją związaną z nauką na studiach . Lekarz proponował mi urlop zdrowotny na ten rok , ale ja odmówiłem bo twierdziłem silnie , że dam radę ;) na szczęście dostałem się na 3 rok ale już z zdecydowanie większymi problemami i zaległościami. Mam nadzieję , że za te 2 miesiące będzie koniec i kolejne wyniki badań potwierdzą, że nie mam tego świństwa. Wszystkim chorym tego życzę ;)
    np. u mojej znajomej potwierdzono całkowite wyleczenie z wzw c 6 miesięcy po zakończeniu brania leków.

    OdpowiedzUsuń
  11. Po terapii minus.Sześć miesięcy póżniej intruz powrócił.Czy ktoś wie kiedy będzie dostępna w Polsce terapia z telaprevinem.

    OdpowiedzUsuń
  12. każdy organizm jest inny i nie wiadomo jak zareaguje na tego typu leczenie. jednym po 6m. przechodzi innym nie. znajomy leczy już sie 7 lat i jest różnie ale dalej jest na leczeniu. jest to ciężka choroba.

    OdpowiedzUsuń
  13. witam wirus "wyskoczył do mojego organizmu" jak grom z jasnego nieba,teraz po zabiegu biopsji czekam na dodatkowe badania i ewent. skierowanie na kurację interferonem.Do niedawna myślałem,że są rzeczy ważne i bardzo ważne teraz okazało się ,że to wszystko o czym myślałem i co mnie nie dotyczyło dotknęło mnie.Nawet nie wiem gdzie się zaraziłem tym badziewiem wiem że muszę z tym walczyć.Od zawsze marzyłem,żeby brać udział w misjach wojskowych tych najbardziej niebezpiecznych teraz niebezpieczna misja stanęła oko w oko.Dziwne bo nie boje się chociaż myślałem że będzie gorzej a nie wiem jak naprawdę będzie,czytam wszystkie posty i opisy i nie daje mi to siłę w maju podejmę swoją prywatną wojnę z wirusem...jak skopie jemu dupę to tu wrócę jak nie za pierwszym razem to na pewno za kolejnym zrobię wszystko bo chcę żyć i muszę żyć on nie musi bo ja będę szybszy i ukręcę jemu łeb.Pozdrawiam wszystkich dotkniętych tą chorobą...

    OdpowiedzUsuń
  14. od 10lat nic z tym nie robiłam mimo, że w biopsji wyszło że jest intruz C teraz czekam na wyniki i nie wiem czy zgodzić się na leczenie nie czuję się źle ale czasem strach jest nie wiem co robić

    OdpowiedzUsuń
  15. ja go dostałam chyba z krwią i tak sobie żyję z pasażerem na gapę pokonałam już nowotwór ale tego się boję

    OdpowiedzUsuń