czwartek, 7 kwietnia 2011

Poztywne wiosenne wibracje

Ponieważ dziś szczęśliwie mamy już czwartek, mogę powoli zacząć się cieszyć, bo nie dzwonią ze szpitala z informacją o modyfikacji dawek leków.
A to oznacza że jak na razie wszystko trzyma się w wymaganych wynikach i to mnie bardzo ale to bardzo cieszy.
Tak więc zaliczę następny miesiąc zgodnie z standardem leczenia.!!!

Zamiast zamartwiać się rzeczami na które nie mam wpływu, cieszę się z małych zwycięstw, które dodają mi energii do działania.

8 komentarzy:

  1. Cieszę się bardzo i gratuluję:D Nie wątpię, że taka wiadomość dodaje energii i napawa jeszcze większą wolą walki:) Ty nie chciałaś żeby zadzwonili a ja czekam na telefon i nie dzwonią:) ach to życie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że jest wszystko ok. :) Też czekam na telefon i leczenie. Nie rozumiem, jestem w trybie pilnym a czekam już prawie 2 miesiące. Dołuje mnie to bardzo. I jak tu myśleć pozytywnie, nie da się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchajcie dziewczyny, wiem że to rozwala życie to czekanie ale z punktu widzenia medycznego naprawdę nie ma to znaczenia czy się zaczniecie 2 miesiące wcześniej leczyć czy 2 lata później. Mam nadzieje ze macie tego świadomość że to nie zapalenie płuc z potrzebą nagłej reakcji medycznej.Wirus działa naprawdę bardzo powoli. Obecnie leczy się pacjentów ekspresowo kiedyś to się dopiero czekało, po kilka lat i ludzie żyją mają się dobrze do tej pory. Spokojnie na pewno zaczniecie swoją walkę. Tego Wam życzę oraz tego aby była skuteczna :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie nie rozumiesz. To nie jest zapalenie płuc ale na pograniczu całkowitej przebudowy marskiej. Lekarka sama mówiła że trzeba jak najszybciej zacząć leczyć bo są bardzo duże zmiany. Wirusa nie mam od wczoraj ani od lat 10 ale znacznie dłużej więc nie może być tak sobie spokojnie. U mnie już działa wystarczająco długo, za długo. Ale mamy tą opiekę jaką mamy więc wszelkie tłumaczenia nie mają sensu. :///

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam że poczułaś się urażona. Ja także posiadam wirusa od 34 lat zapewne i też stan mojej wątroby jest nieciekawy, ale wiem ze zwłoka kilku miesięcy nic by nie zmieniła. Pewnie że trzeba walczyć o leczenie, chce jednak podkreślić że jest o wiele lepiej niż jeszcze 4-5 lat temu. Mnie to np. pociesza, że nie muszę czekać latami a tylko kilka miesięcy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie to nie pociesza. Jasne że zawsze może być gorzej ale równie dobrze można by się porównywać do krajów trzeciego świata. Nie wiem jaki jest stan Twojej wątroby ale z moją jest tragicznie więc proszę bez porównań. Każdy inaczej przechodzi choroby, bóle i nie można tak beztrosko do tego podchodzić. pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm, trudno Dolcia, każdy ma prawo do swojego punktu widzenia, ja Ci go nie odmawiam a przytaczam fakty.
    Szkoda że jedno zdanie napisane w dobrej wierze wzbudza w Tobie takie emocje, lecz nie czuje się winna. To są fakty medyczne o których pisałam, oczywiście każdy powinien być traktowany indywidualnie, ale same wiemy że tak nie jest. Więc dla wszystkich niestety te same procedury, w przypadkach cięższych może w niektórych ośrodkach przyśpieszone, ale z moich doświadczeń w moim mieście wynika że ludzie z marskością, trójką czy jedynką czekają tyle samo na leczenie. Piszę o faktach które mnie otaczają.

    I dla wyjaśnienia mojej beztroski, jak ją zgrabnie nazwałaś. To że nie jęczę na blogu od rana do wieczora na temat stanu mojego zdrowia, stanu mojej wątroby, oraz innych chorób które są także schorzeniami przewlekłymi, nie oznacza że jest wszystko w porządku. Mylne wrażenie odniosłaś. Ja jestem minimalistką, cieszę się że chodzę, że popołudniami widzę już ostro, że minął dzień bez bólu a mnie nie wyrzucili z pracy. I jestem wdzięczna służbie zdrowia że płacą za mnie te 70 tyś za leczenie, bo mnie na to nie byłoby stać.

    To mało dla jednych, dla mnie wiele. Można to oczywiście nazwać beztroską....

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. www.hcvirek@blox.pl9 kwietnia 2011 13:47

    Szczerze mówiąc Martan to Cię podziwiam, że potrafisz tak z dystansem podchodzić do choroby. Ja też jakiś tam staram się zachować i nie jęczeć ale Tobie to lepiej się udaję. W sieci wszędzie Cię widzę:) jak dobrego duszka, który stara się pomóc i wesprzeć każda napotkaną osobę z tym samym problemem mimo, że Tobie na pewno też łatwo nie jest. Cieszę się, że spotkałam Cie w sieci. Osoby chorujący na przewlekle wzw są najczęściej agresywni, niezadowoleni i słowa od kogoś odbierają jak atak mimo, że można je inaczej zrozumieć i inny jest ich cel. Gratuluję Ci podejścia i trzymam kciuki za Twoją walkę. Pozdrawiam:* E.

    OdpowiedzUsuń