wtorek, 24 maja 2011

Paradoks końca leczenia

Zaczyna mnie męczyć pewien paradoks. Czym bliżej jest końca leczenia, tym we mnie generuje się większy niepokój.
Do niedawna wyobrażałam sobie ostatni dzień terapii jako pierwszy dzień wolności, czy raczej wstępu do wolności. Już w głowie planowałam na co sobie będę mogła pozwolić czego w tej chwili nie mogę robić. Przede wszystkim zacznę gimnastykę i regularne wizyty na basenie, które są mi niezbędne do utrzymania w kondycji mojego kręgosłupa. Na terapii ze względu na złą tolerancję wysiłku zrezygnowałam niestety z tych aktywności. A przede wszystkim mam nadzieję że moje samopoczucie i fizyczne i psychiczne zacznie się pozytywnie zmieniać. Dostałam także propozycję wyjazdu, miesiąc po terapii w moje ukochane miejsce na ziemi, bardzo poważnie zaczęłam je rozważać ale....

Drugi chochlik w głowie zaczął pracować. Pewnie w dużej mierze odpowiedzialne są za to leki które rzutują na moją psychikę. W każdym bądź razie zaczynam generować już inny obraz życia po terapii

- po pierwsze, już w tej chwili mam w przerwach pomiędzy zastrzykami, objawy odstawienia interferonu. Dzień dwa przed kolejnym zastrzykiem, jestem tak pobudzona, że najlepiej bym biegała w kółko wokół domu :) Energii dużo, mało snu ale i niepokój, który mija kilka godzin po zastrzyku. Wyciszam się. Dlatego zaczynam się zastanawiać jak mój organizm zareaguje na zupełny brak interferonu? Na swoistym głodzie, hahaha

- o moim pomyśle wyjazdu za granicę podzieliłam się ze znajomymi którzy mają już terapię interferonową za sobą. Puknęli mnie w czółko. Szybko także uświadomili że muszę się liczyć z pewnymi konsekwencjami odstawienia interferonu. Nie u wszystkich one się zdarzają ale z uwagi na moje problemy kostno-stawowe muszę myśleć o tym że właśnie układ immunologiczny może dać znać w tym obszarze.

- i jeszcze sprawa mojej znajomej, która jest 3 tygodnie po zakończeniu terapii i niestety tuż po odstawieniu interferonu zaczęły się objawy związane z sarkoidozą, co w tej chwili jest wstępnie potwierdzone, że właśnie to cholerstwo ją dopadło. Jest to druga znana mi osoba, poza Edytą z blogu http://roxannahcv.blogspot.com/, która zapłaciła za terapię właśnie tą chorobą.

Tak więc wszystko to zaczyna wypaczać piękny okres szczęśliwości bez leczenia. Zamiast tego tworzy się we mnie kolejna mobilizacja do walki z ewentualnymi przeciwnościami. Mam nadzieję jednak że nie będzie tak źle. Jakoś mój organizm w miarę sobie radził do tej pory więc mam nadzieję że poradzimy sobie z całą resztą. A czas i tak wszystko zweryfikuje :D

7 komentarzy:

  1. hcvirek.blox.pl24 maja 2011 16:12

    A zastanawiałam się dlaczego czuję niepokój i ciągle się budzę dzień przed zastrzykiem:)
    Ty to zawsze rozjaśnisz mi sytuację:D
    Mam nadzieję że wszystko dobrze się u Ciebie ułoży i żadne konsekwencje stosowania interferonu Cię nie dopadną poza minusem. Trzymam kciuki żeby było dobrze:* ile do końca?? E.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znam jeszcze jedną osobę z sarkoidozą pointerferonową moja koleżankę Gosię ,jeśli chcesz napiszę Ci o niej na priv.

    OdpowiedzUsuń
  3. hcvvirku - zostało mi 2 miesiące
    roxannahcv- wysłałam Ci maila, moja koleżanka bardzo chętnie skorzysta z wszelkich informacji na temat. Wszystko jej przekaże jak wyjdzie ze szpitala.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A wiesz że jakoś tak durnowato nie mogłam doczekać się drugiego zastrzyku. ;) Wyjazd za granicę to nie jest dobry pomysł. Kolega na terapii pojechał na pogrzeb JP2 i tak się doprawił że musieli mu przerwać terapię więc lepiej bądź ostrożna. Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta, będzie dobrze, jak zakończysz terapie to ta kula u nogi przestanie istnieć i na pewno psychicznie człowiek czuje się o wiele lepiej niż na terapii. Trzeba tylko nie martwic się na zapas bo po co to nam :).
    Trzymam kciuki za udaną terapie, Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. To, że jest wielki niepokój przed końcem terapii czy jakiegokolwiek końca czegoś, zawsze odczuwamy niepokój. Jeśli jest coś na co czekamy długo i już zostaje dosłownie niewiele, to wydaje się że to jest właśnie nieskończoność. Myślę, żeby przetrwać trzeba skupić myśli gdzieś indziej. Zapomnieć i dotrwać do końca. Mój mąż właśnie zaczął przyjmować interferon i dzięki wam możemy dowiedzieć się czego możemy oczekiwać. Oczywiście jest teraz u niego ekscytacja po 3 latach czekania

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę że to trochę z tym końcem leczenia, tak jak z początkiem terapii, strach przed nieznanym. U mnie po prostu ten strach jest dodatkowo generowany przez poważne problemy moich znajomych które właśnie pojawiły się po terapii a nie w czasie jej trwania.
    Cudownie że Twój mąż ma w Tobie, takie wsparcie. Trzymajcie się :)

    OdpowiedzUsuń